Ciało jako źródło cierpień – część II
Ciało pełni niesłychanie ważną rolę, ponieważ funkcjonujemy w świecie za jego pośrednictwem. Jesteśmy zobowiązani dbać o nie, ponieważ musi nam służyć do końca naszego istnienia. Tempo życia współczesnych społeczeństw zachodnioeuropejskich oraz obowiązujące wzorce kulturowe nie tylko nie sprzyjają zachowaniu zdrowia, ale same w sobie stanowią czynnik rozwoju patologii zachowań związanych z odżywianiem.
Żyjemy w czasach kultu ciała, dopasowanego do obowiązujących kanonów piękna oraz wszechobecnego nastawienia na sukces, którego osiągnięcie wymaga narzucenia sobie niezdrowego tempa życia. Dodatkowo musimy się zmierzyć z niespotykaną dotąd w historii ludzkości powszechną dostępnością jedzenia oraz wysokim stopniem przetworzenia żywności, do którego nie są przystosowane nasze geny. Dla wielu z nas może stanowić to przyczynę utraty kontroli nad odżywianiem i być początkiem rozwoju groźnych chorób. W tych realiach wzrastają nasze dzieci, które prędzej czy później zajmą wobec swojego ciała określone postawy.
Grupa rówieśnicza i zgeneralizowane poczucie własnej wartości
Młody człowiek od urodzenia żyje w otoczeniu innych ludzi.
Społeczne oddziaływanie ludzi na siebie bazuje między innymi na porównywaniu się. Dziewczyny stale się porównują. Ludzie stale się porównują. Mężczyzna patrzy na kolegę z dawnych czasów i myśli: „Jeździ nowym Lexusem, powodzi mu się. A ja? Taki ze mnie nieudacznik, do niczego w życiu nie doszedłem”. Kobieta patrzy na drugą kobietę i zwykle w pierwszej kolejności ocenia jej wygląd: „Nieźle jak na czwarty krzyżyk na karku, ciekawe co ona robi, że ma taki płaski brzuch. Siłownia? Kiedy ona ma na to czas?”
Dzieci zaczynają się porównywać od momentu startu socjalizacji w przedszkolu, niemniej w szkole, nierzadko już podstawowej, najdalej w gimnazjum, rozpoczyna się porównywanie związane z wchodzeniem w okres dorastania. Ta ma lepsze nogi, tej szybciej wyrosły piersi, a tamta jest za gruba. Zaczyna się ranking, wyścig w którym nagrodą jest uznanie społeczne i wymarzona nagroda: najfajniejszy chłopak w szkole. Dziewczyny koncentrują się nadmiernie na tym, co im dała natura, a czego i tak nie są w stanie zmienić, czyli na przykład (ich zdaniem) zbyt obfitych/małych piersiach.
Co robić i na co uważać?
Zachowania korygujące powinny iść w kierunku wskazywania mocnych stron wyglądu, urealniania obrazu siebie, ale przede wszystkim tonowania nadmiernej koncentracji na ciele, jako wyznaczniku wartości osoby. Powinniśmy cały czas odwracać uwagę takiego młodego człowieka od kwestii związanych z wyglądem i tłumaczyć do znudzenia, że to nie wygląd jest najważniejszy. Najważniejsze jest, żeby dorastając, a później również jako dorosły, był zadbany, zdrowy. Ważne jest zdrowie, ważne jest dbanie o swój wygląd w rozumieniu dbałości o higienę osobistą, schludne, czyste ubranie zgodne z kanonami estetyki sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Dążenie do jakiegoś wyimaginowanego wzoru idealnej sylwetki jest nie tylko nierealne dla większości osób z uwagi na ich genetyczne uwarunkowania, ale też nie jest adaptacyjne psychologicznie, bo rodzi jedynie frustrację i niezadowolenie z siebie. Obniża ogólny poziom samooceny i poczucie własnej skuteczności, jeśli taka osoba podejmuje nieudane próby zmiany swojego wyglądu.
Ten moment jest szczególnie niebezpieczny jeżeli chodzi o kwestie związane z odżywianiem, ponieważ właśnie wtedy większość dzieciaków, które nie akceptują swojego wyglądu, wpada na pomysł, żeby się odchudzać. Najczęściej dotyczy to dziewcząt, ale chłopcy też nie są wolni od tego typu problemów. Na szczęście większość chłopców preferuje strategię sportową i raczej zaczyna grać więcej w piłkę lub zapisuje się na siłownię, kiedy postanawia zrzucić kilka kilogramów. Dziewczyny niestety częściej wpadają w pułapkę tzw. modnych diet, których jest pod dostatkiem w czasopismach czy Internecie.
Jesteś gruba – jesteś zła.
Nierzadko przyczyniają się do tego również rodzice. Trzeba pamiętać, że takie komunikaty, jak: „nie jedz tyle, bo będziesz gruba” zapadają w pamięć i kształtują myślenie w kategoriach czarno-białych: gruba=zła. Nadmierne koncentrowanie się na jedzeniu, szczególnie jeśli przybiera postać zakazów, niepopartych wiedzą o rzeczywistej szkodliwości pewnych zachowań, może przynieść skutek odwrotny, czyli opór zrodzi przekorę – „A właśnie, że będę jadła”. Co najwyżej wtedy, kiedy mamusia nie widzi.
Wiele tarapatów, w jakie wpadają nastolatki, ma swoje źródło w dwóch na pozór różnych, ale równie destrukcyjnych postawach rodzicielskich. Pierwsza z nich to nadmierne wymagania i oczekiwanie, że nasze dziecko będzie najlepsze we wszystkim co robi. Ma mieć najlepsze oceny, dostać się do najlepszego gimnazjum/liceum/najlepszy kierunek studiów na prestiżowej uczelni. Przecież wszystko ma. Przecież „ja tyram, żeby on/ona mieli to, na co ja nie mogłem sobie pozwolić w ich wieku”. Druga, to obojętność, ignorancja, brak czasu. Nie znam mojego dziecka, ona/on ma własny świat, swoich kolegów, przecież dorasta, i tak ze starymi nie będzie gadać. Czasem to wypływa ze źle rozumianego „bezstresowego wychowania”: nie ingeruję, nie koryguję zachowań dziecka, bo tak rozumiem nowoczesne wychowanie, a potem budzę się, kiedy muszę własne dziecko odebrać z komisariatu. Bywa i tak, że drugie wypływa z pierwszego. Jeśli nie mam dla mojego dziecka czasu, bo „tyram od rana do wieczora, żeby ono wszystko miało”, to jednocześnie od niego wymagam i tracę z nim kontakt. To już prosta droga do kłopotów.
Brak akceptacji może wpływać na sposób odżywiania
Poczucie braku zrozumienia przez „świat dorosłych”, szczególnie tych najbliższych, albo brak akceptacji ze strony środowiska rówieśników może również wpływać na sposób odżywiania się młodego człowieka.
Z jednej strony może to być sięganie po jedzenie, zwłaszcza słodycze, dla uśmierzenia bólu samotności i zagłuszenia negatywnych emocji. Kształtuje się wówczas styl jedzenia emocjonalnego i taka osoba również w życiu dorosłym będzie sięgała po słodycze, żeby poprawić nastrój. W konsekwencji szybko pojawią się nadprogramowe kilogramy, które zwrotnie będą obniżały samoocenę.
Z drugiej strony brak akceptacji otoczenia u nastolatki może przerodzić się w odrzucenie własnego ciała i chorobliwe dążenie do zmiany własnego wyglądu. Jeśli dziewczyna upatruje źródło swojej samotności i braku powodzenia w środowisku rówieśników w swojej wadze, a sukces identyfikuje z poczuciem kontrolowania sytuacji, może wpaść na pomysł, żeby podporządkować swoje ciało własnym, narzuconym sobie, wymyślonym lub zaczerpniętym z niewłaściwych źródeł zasadom.
Przeczytaj I część artykułu – Ciało jako źródło cierpień
Skutki stosowania diet – wtórna otyłość
Ucieczka w odchudzanie może rozpocząć się od niewinnego z pozoru zainteresowania dietami, zdrowym stylem życia. Dziecko, załóżmy dziewczynka, bo częściej dotyka to dziewcząt, czuje się nieatrakcyjna. Porównanie z koleżankami wypada słabo. Ma lekką nadwagę. W dodatku jest nieśmiała, niepewna siebie, nie potrafi niczym zaimponować rówieśnikom. Być może ma już jakieś kompleksy, czegoś się wstydzi. W domu rodzice stale są nieobecni. Wracają z pracy późno, zmęczeni. W dodatku interesuje ich tylko, co dostała z klasówki z matmy. Zaczyna się myślenie „jestem gorsza od…”, „nigdy nie będę miała chłopaka”. Może już słyszała gdzieś, że jest gruba. Może powiedziała jej to życzliwa ciocia „Oj, Marysiu, jaki z Ciebie śliczny pączuszek”, może dobiegł jej uszu chichot koleżanek, kiedy przebierała się w szatni przed WF-em? Postanawia wziąć się za siebie. I tak się to zaczyna…
W Polsce, w odróżnieniu od USA, problemem jest tzw. wtórna otyłość. Powstaje u osób, które zaczęły się odchudzać i restrykcyjne diety spowodowały u nich zaburzenia mechanizmów regulacji metabolizmu. Popularne, modne diety dostępne w prasie, książkach, Internecie, są pułapką w którą wpadają nie tylko dorosłe osoby, ale coraz częściej nastolatki, dzieci. Do gabinetów specjalistów trafiają 10 letnie dziewczynki z efektem jo-jo, anoreksja zaś jest z definicji chorobą, która rozwija się we wczesnym okresie dojrzewania. Dlatego tak ważne jest, aby rozmawiać z dziećmi o jedzeniu zanim zacznie się okres dojrzewania i potencjalne problemy z tym związane. Nie warto czekać aż będzie za późno. Na rozmowę z 8-9 latkiem wcale nie jest za wcześnie.
Pragnę jeszcze raz podkreślić, że stosowanie diet nie rozwiązuje problemów nastolatków, tylko je rodzi. Nie redukuje nadwagi, tylko ją powoduje. Organizm, na którym zastosowano restrykcyjną, głodówkową dietę, zaczyna stosować ewolucyjnie wykształcone mechanizmy, takie jak spowolnienie metabolizmu i gromadzenie tkanki tłuszczowej po to, by uchronić się przed kolejnym okresem głodu. Stosowanie diety przyczynia się do utraty kontroli nad jedzeniem, ponieważ wycieńczony mózg wysyła sygnały powodujące rzucanie się na jedzenie i pochłanianie jednorazowo bardzo dużych ilości. To z kolei rodzi wyrzuty sumienia, obniża poczucie skuteczności i samoocenę, rodzi potrzebę „odpokutowania” za pochłonięte kalorie. I tak tworzy się błędne koło, w którym kolejne próby odchudzania przeplatają się z okresami porażek i tycia. Uzależnić się można nie tylko od papierosów, alkoholu czy narkotyków, ale również cukru. Uzależnienie takie jest tym trudniej leczyć, że słodycze są wszechobecne i legalne. Trzeba dzieciom o tym mówić, zanim zaczną się odchudzać.
Nie umiemy rozmawiać
Wielu rodziców nie umie rozmawiać ze swoimi dziećmi. Cóż, powinni się tego uczyć. Tak samo, jak oczekuje się od nich, żeby podnosili kwalifikacje w pracy, tak samo należy podchodzić do kwestii wychowania dzieci. Jeśli czuję, że nie umiem rozmawiać z moim dzieckiem, sięgam do literatury, konsultuję się ze specjalistą. Pamiętajmy, że w rozmowie z młodym człowiekiem najważniejsze to nie oceniać od razu, nie dawać rad, wysłuchać. Często samo to wystarczy. Przede wszystkim trzeba być czujnym i obserwować dziecko, ponieważ ono zazwyczaj próbuje coś komunikować zanim zrobi sobie krzywdę. Musimy to tylko zauważyć.
O zasadach zdrowego żywienia trzeba rozmawiać w domu. Rodzice powinni uczyć zdrowych wyborów, pokazywać dziecku, że zdrowe jedzenie jest pyszne, a gotowanie to wielka frajda i przygoda. Warto też zachowywać równowagę między zdrowymi zasadami a zdrowym rozsądkiem. Czasem wszyscy jemy słodycze, trafiają się rodzinne uroczystości i święta, kiedy zdarza się nam jeść niekoniecznie zdrowe rzeczy i trochę za dużo. Jeśli to są sporadyczne sytuacje, to wszystko jest w porządku. Popadanie w zbytnie restrykcje i obsesję zdrowego jedzenia u rodziców, może również prowadzić do problemów u dzieci. Jedzmy mądrze, cieszmy się jedzeniem, wspólnymi posiłkami i na co dzień dokonujmy zdrowych wyborów. A co, jeśli rodzic sam nie umie ich dokonać? Odpowiedzialność rodziców za posiadanie takiej wiedzy oraz dawanie odpowiedniego przykładu jest bezsprzeczna. Potrzebne są programy edukacyjne dla szkół i większe zaangażowanie mediów, ale wszystko zaczyna się w domu i przekaz płynący od rodziców ma najsilniejszy wpływ na dziecko. Dlatego szukajmy tej wiedzy. Ona jest dostępna w książkach, w fachowych czasopismach i na dobrych portalach internetowych. Korzystajmy więc z dobrodziejstwa dostępu do informacji, jakie daje nam Internet.
Nie traćmy kontaktu ze sobą
Żyjemy w trudnych czasach z uwagi na tempo życia, presję sukcesu, kulturowe wzorce, które każą nam być pięknymi, szczupłymi i bogatymi ludźmi. To jest synonim szczęścia i za tym szczęściem gonimy. Ale pamiętajmy, jak wiele mamy do przegrania, jeśli po drodze stracimy umiejętność komunikowania się z własnym ciałem i traktowania go z szacunkiem. Pamiętajmy, że to, jak traktujemy własne ciało, widzą nasze dzieci i że bezapelacyjnie nie możemy dopuścić, by przestały chcieć z nami rozmawiać. Jeśli żyjemy w pędzie i źle traktujemy własny organizm, to uczymy nasze dzieci poprzez przykład. Okres dojrzewania jest szczególnie krytycznym momentem, jeżeli chodzi o zagrożenia chorobami psychosomatycznymi, w tym zaburzeniami odżywiania. Odpowiednia postawa własna rodzica i duża czujność mogą wesprzeć młodego człowieka i uchronić go przed wpadnięciem w pułapkę traktowania ciała jako źródła cierpień.
*Autorką artykułu Ciało jako źródło cierpień jest psycholog i psychodietetyk – Agnieszka Małgorzata Zielińska. Arytkuł pochodzi z zaprzyjaźnionego serwisu LokalnyRolnik.
Ja jestem plus size i nie akceptuję siebie, ale to swoją drogą. Po prostu nie jestem zbyt ładna. A co do bycia grubszym, uważam, że nie można na siłę się odchudzać, raczej trzeba umieć zaakceptować siebie. Szkoda, że społeczeństwo narzuca nam bycie w rozmiarze zero. Ktoś grubszy często jest szykanowany i wytyka się go palcami. Nie umiem zrozumieć, dlaczego ludzie oceniają po wyglądzie.