Barcelona i sos pomidorowy
Barcelona – stolica Katalonii, 17-tego regionu autonomicznego. Przepiękne miasto o unikalnym położeniu. Wtulone w nieckę, utworzoną przez okalające je wzgórza, wypływa jakby z morza. Kojarzy mi się z rozlewającą się na brzegu morską falą – bowiem płaski brzeg morza z portem kolumną Kolumba dają symboliczną moc rozprzestrzeniania się miasta i nieokiełznanej, jak morze, inwencji architektonicznej jego budowniczych. „Fala miasta ” zalewa więc okoliczne wzgórza i pozwala nam zachwycać się cudownymi widokami . Tibidabo, Montjuic najbardziej znane, ale równie piękne doznania będą nam towarzyszyć chociażby w okolicach Parc Guell.
Zacznę od początku.
1
Podróżowaliśmy własnym samochodem – szczerze polecam tę formę (samochód można też wynająć na miejscu). Dało to nam poczucie niezależności, możliwość odkrywania miejsc spoza przewodnika, nadania własnego, niczym nie skrępowanego, rytmu podróży a do tego – oszczędność . Staraliśmy się omijać autostrady, bo płatne i pozbawiające wspaniałych widoków.
Dzięki temu upajaliśmy się niepowtarzalną atmosferą katalońskich miasteczek, bajecznymi widokami, no i plaże …np okolice Tarragony.
Należy jednak pamiętać o temperamencie hiszpańskich kierowców; zatrzymują niespodziewanie pojazd gdzie popadnie, na skrzyżowaniu przejeżdżają na czerwonym świetle (to samo czynią piesi). Zresztą tam, po czerwonym świetle pojawia się zaraz zielone. Dużo jest pnących się w górę, jednokierunkowych uliczek.
Do Barcelony dotarliśmy w dniu ważnym dla, od lat walczących o suwerenność, Katalończyków. Już na drogach, od francuskiej granicy, widoczne były napisy: INDEPENDECIA i jak później dowiedzieliśmy się – ok. 400 000 manifestantów na drodze od granicy w stronę Barcelony, utworzyło „łańcuch wolności”.
„Przywitała” nas więc stolica Katalonii tłumami, narodowymi sztandarami i wolnościowymi hasłami.
Popularnym symbolem Katalonii jest osioł – symbol mądrego i spokojnego, lecz upartego dążenia do celu, zwłaszcza do niepodległości.
3
Odczuwa się tu typowy dla portowego miasta południa „luz” i niestety nie zawsze „piękny” zapach (to pewnie wina starej kanalizacji). Uwaga: powszechne „psie miny” na chodnikach! Ale nic to, zważywszy, że tymi ulicami stąpał Picasso, Gaudi,…. , że skazani jesteśmy na cudowną architekturę, urokliwe uliczki, romantyczne knajpki i zachwycanie się domami zatopionymi w niesamowitych ogrodach, rozłożonych na barcelońskich wzgórzach. Przemierzaliśmy miasto głównie pieszo. Włóczyliśmy się, odkrywając cudowne zakamarki, o których nie często wspominają przewodniki turystyczne.
4
Zachwyciły mnie Barri Gotic i La Boqueria.
5
La Boqueria to miejsce, które trzeba odwiedzić.
Targ znajdujący się przy La Rambla, którego początki datowane są na lata 1200-1700 to kwintesencja lokalnej kuchni.Dawniej ten targ był najważniejsza częścią miasta i wokół niego toczyło się życie. To tutaj zetkniemy się po raz pierwszy z różnorodnością lokalnego jedzenia. Od jamon serrano, poprzez niezliczone typy salami, chorizo. Potem zachwycają stragany zasypane masą owoców. Nie mówiąc o szaleństwie świeżych przypraw. W końcu docieramy do stoisk ze świeżymi rybami i owocami morza (nie wspomnę o wielości gatunków). No i …są też ślimaki. Nie wspominam o rożnych słodkich przysmakach, które rozpieszczają nasze podniebienie! Wokół targu rozłożyły się małe, urokliwe knajpki, gdzie spróbujemy typowych dla tego regionu przysmaków. Do tego przeogromny wybór win z Katalonii i innych rejonów Hiszpanii.
http://www.boqueria.info/
6
Kuchnia hiszpańska to mieszanka rożnych wpływów. Zależna od położenia geograficznego, wpływu obcych kultur jak i klimatu.
Pamiętajmy jednak, że Katalonia „to nie Hiszpania!”. Nie tylko własny język, kultura, ale również odrębne, silne tradycje kulinarne.
Z pewnością jest to jedna z najbogatszych i złożonych kuchni w całej Hiszpanii. Wpływ na nią miały ludy, które ten kraj podbijały m.in. Kartagińczycy, Rzymianie, Frankowie, Wizygoci, Grecy czy Maurowie. Do dziś odczuwalny jest tu wpływ kultury arabskiej, żydowskiej, francuskiej i włoskiej. Wędrując po targu, barcelońskich knajpkach zachwycają nas potrawy oparte na typowych składnikach dla całego basenu morza śródziemnego; a więc świeże warzywa (w szczególności pomidory, czosnek, bakłażan, papryka i karczochy), różnorodność chlebów, makaronów, oliwek, wiele odmian fasoli białej, czerwonej, soczewicy no i grzybów. Osobna uwaga należy się przeróżnym kiełbasom. Ja szczególnie polecam lokalną Butiffarę – jest naprawdę przepyszna. Ciągle mam przed oczami niezliczoną ilość gatunków serów, a ten drób…, baranina…itd Przebijają jednak wszystko ryby; ach te tuńczyki, anchovies. Sama Katalonia jest też podzielona – na wybrzeżu, co zrozumiałe, kuchnia opiera się na rybach i owocach morza. Zaś głąb lądu to królestwo mięs i kiełbas.
A na koniec przepis!
Do przygotowania hiszpańskiego sosu pomidorowego potrzebujemy:
– 2 puszki pomidorów
– papryki grillowane (daję zazwyczaj 2-3 sztuki, mogą być ze słoika)
– oliwki czarne (mały słoiczek)
– 2/3 ząbki czosnku
– sól, pieprz
– chleb bez skórki (najlepiej zacząć od jednej skibki)
– oliwę z oliwek
– łyżkę czerwonego wina
Wszystkie składniki umieszczamy w malakserze i miksujemy. Przyprawiamy do smaku solą i pieprzem. Gotowe. Choć najlepszy sos jest na drugi dzień kiedy wszystkie składniki się „przegryzą”. Przepyszny na ciepło i na zimno. Do mięs, pizzy czy różnych przekąsek.
Życzę Wam smacznego!
ps. Dziękuję mojej Teściowej za cenne uwagi podczas pisania relacji „barcelońskiej’!
Wspaniale! Bardzo lubię Barcelonę, piękne miasto! Dawno już tam nie byłam. Nabrałam ochoty jak zobaczyłam te piękne zdjęcia.